Nowa Zelandia to kraj wyspiarski. Jeśli chcemy zobaczyć Wyspę Północna i Południową musimy się liczyć z dodatkowym wydatkiem. Będziemy potrzebowali promu, by pokonać Cook Strait. Możemy też wybrać szybszą (i nierzadko tańszą) opcję powietrzną. Samolot jednak odpada, jeśli wypożyczamy samochód. Zatem prom. Porozmawiajmy o promach między Picton i Wellington

Czas trwania przeprawy – około 4 godzin (w zależności od pogody)
Liczba połączeń dziennie – 2 – 4 (w zależności od sezonu)

W sezonie letnim (wrzesień – maj) promy kursują około 4 razy dziennie. Zimą morze „szaleje”, ludzi mniej, więc i promów pływa mniej. Liczba połączeń spada do około dwóch dziennie.

Ceny przeprawy zależą od pory dnia, sezonu i przewoźnika. Nocne połączenia są tańsze, ale warto wydać trochę więcej by zobaczyć, wokół czego się płynie
Bardzo często zdarzają się promocje, więc warto mieć oko na strony przewoźników. Jeśli podróżujemy w pojedynkę, możemy odłożyć kupno biletu nawet do ostatniej chwili. Miejsce dla jednej zbłąkanej duszy zawsze się znajdzie Przemieszczając się samochodem lub autokemping warto zadbać o miejsce na promie z wyprzedzeniem.
Współpraca między firmami w sektorze turystycznym w Nowej Zelandii jest naprawdę imponująca. Wypożyczając samochód lub autokemping, możemy być pewni, że dostaniemy zniżkę na jeden z promów (10-15%). Mając kartę członkowską sieci kempingów lub hosteli także dostaniemy jakiś upust. Każdy dolar się liczy, więc warto zwrócić na to uwagę

Firmy oferujące przeprawę promem:
– Interislander
– Bluebridge

Ceny promów*
– dorośli – 70$
– dzieci (2 -17 lat) – 40$
– samochód – 200$
– mały autokemping (do 5,5m) – 230$
– większy autokemping (5,6 – 8,0m) – 250 – 470$

*dla wygody czytelnika ceny zostały uśrednione. Orientacyjne ceny są na rok 2016.

Na odprawę promu należy stawić się na godzinę przed czasem. Jeśli nie mamy samochodu, wystarczy się stawić pół godziny przed czasem. Na pokład można zabrać dwa bagaże po 30kg (mogą być sprawdzane). Dostępne są kafejki i restauracje. Można też bez problemu pałaszować swoje jedzenie.
W trakcie przeprawy przez Cook Strait (maoryskie Ruakawa Moana) pojazdy są niedostępne. Nie ma mowy, by podskoczyć do samochodu i coś dobrać. Szczerze polecam wziąć parę cieplejszych ciuchów ze sobą. Nawet podczas najupalniejszego lata zawsze mi było zimno. Na pokładzie w trakcie robienia zdjęć po prostu strasznie wieje. W środku klimatyzacja jest ustawiona na „arktyczne zimno”. Zawsze po czterogodzinnym rejsie schodziłam z promu trzęsąc się z zimna, z soplami lodu wiszącymi z nosa i stopami z pierwszym stopniem odmrożeń.

92 kilometry. Picton – Malborough Sounds – Queen Charlotte Sound – Cook Strait – Wellington lub odwrotnie

Sama przeprawa jest fajna. Pierwsze pół godziny, gdy odbija się od brzegu i mija wszystkie wysepki, półwyspy. Potem robi się sennie, bo wokół tylko morze. Po jednej stronie Morze Tasmana, po drugiej Południowy Pacyfik. Wtedy udajemy się coś zjeść, skorzystać z darmowego Wi-Fi, obejrzeć film, poczytać gazetę, uciąć dobie drzemkę… I znów ostatnie pół godziny, kiedy można coś sfotografować. Przy odrobinie szczęścia pojawią się delfiny i będą baraszkować i ciąć fale obok nas. Osobiście jeszcze tego delfiniego szczęścia nie miałam, ale cierpliwa jestem i się doczekam

Fajna przeprawa promem… a na koniec dnia zachód słońca na plaży w Waikanae Beach. Życie piękne jest