Święta w Nowej Zelandii są… trochę „inne” niż te w Polsce. Dla mnie to już będą drugie święta w stylu Kiwi 🙂 W tym roku już nie kręci mi się łezka w oku ilekroć idę do sklepu i słyszę kolędy. W tym roku ilekroć widzę choinkę i słyszę kolędy… już mnie jakoś nie rusza 🙂

Zatem jakie będą Święta w Nowej Zelandii?

Pohutukawa, inaczej nazywana nowozelandzkim drzewem bożonarodzeniowym

Zacznijmy od tego czego nie będzie na Święta:

gonitwy przedświątecznej, dopinania spraw na ostatnią chwilę, stresu, potu,
kupowania ilości jedzenia nie-do-przejedzenia (racja żywnościowa dla jednej wioski afrykańskiej),
podjęcia się próby zjedzenia tego jedzenia nie-do-przejedzenia… dla zasady, żeby się nie zmarnowało… a i tak się zmarnuje,
karpia, czyli ryby której nie lubiłam, a teraz już nie muszę jeść. A ilekroć opowiadam o jedzeniu karpia zagranicznym znajomym patrzą na mnie z politowaniem, lekko zdegustowani 😛
Pohutukawa w Westoport
Pohutukawa z bliska
makówki, bo i z dostaniem maku jest lekki problem, lub nie szukałam dostatecznie zaciekle 🙂
bałwana… choć w Polsce też go nie będzie bo i tu i tu śniegu nie ma 🙂
siedzenia w domu przed telewizorem,
żywej choinki, bo jest zdecydowanie na to za ciepło. I powiedzmy sobie szczerze: choinka w środku lata? Kto by to sprzątał? 🙂

Co zatem będzie?

Dzień wolny, plaża, grill i piwo. Czyli typowe święta nowozelandzkie 🙂
strój galowy, czyli kąpielowy,
Każdy Kiwi w okresie Świąt ciagnie do wody
zamiast moczki i makówki będzie pavlova, czyli okropnie słodka beza z bitą śmietaną i świeżymi owocami typu kiwi i truskawki,
duuużo świeżych warzyw i owoców, jak na lato przystało 🙂 mmmmmmmmm 😛
Pavlova, czyli świąteczny deser
kupa zabawy i śmiechu na świeżym powietrzu,

Może zrobił się ze mnie mały zielony pomarszczony Grinch? Nieee. Po prostu widzę, że nie ma sensu kopiować na siłę tradycji z Polski. Nie ma sensu kleić pierogów, mieszać barszczu, przyrządzać bigosu w pocie czoła, gdy na zewnątrz jest +25. Żołądek nie chce ani o tym słyszeć. Są przecież rzeczy, których nie lubiłam, są rzeczy których nie mogę dostać, są rzeczy które nie pasują do  nowej rzeczywistości… więc trzeba stworzyć nową swoją tradycję 🙂

Domek z piernika po włamaniu przez dzieci

Ale tak, tęsknię. Tęsknię za:

dzieleniem się opłatkiem,
chinką w każdym domu, którą widać w oknie, gdy idzie się na spacer wieczorem,
za zupą rybną (tak, wiem inni mają barszcz, grzybową… a jak lubię rybną mojej mamy),
za odświętnością chwili.
Bieg Mikołajów w Wanaka
Życzę wszystkim Wesołych Świąt
…nie ważne gdzie, czy z karpiem, czy na plaży, byle z fajnymi ludźmi 🙂

Mikołaj?

PS. A tak w ogóle to mam nadzieję, że Mikołaj czówa i gdziekolwiek byśmy nie spędzali tych świąt Brodaty dotrze 🙂

PPS. Byłam grzeczną dziewczynką 😛