Coromandel Peninsula, mój ostatni przystanek przed Auckland, lotniskiem i … końcem przygody w Nowej Zelandii.

Trudno uwierzyć, że to prawie koniec. Gdy wysiadałam z samolotu dwa miesiące wcześniej bałam się, co ja u diabła przez tak długi czas zrobię ze sobą, pewnie to za długo, bo kraj jest mały…. Taaa, teraz już wiem, że nawet parę lat nie starczy, by zobaczyć wszystko w Nowej Zelandii. Krajobraz zmienia się co chwila, dostarcza nowych „oh”, „ach”, „wow” i innych „oooo jaaa…” 🙂 Jest tyle jeszcze mniejsc do zobaczenia!

Kopalnia złota w Waihi

Nie chciałam spędzać zbyt wiele czasu w Auckland przed wylotem, po prostu nie czułam, że to właściwe. Auckland tak drastycznie odstaje od spokojniejszej, dzikszej reszty Nowej Zelandii, że aż ciarki przechodziły mi po plecach na myśl o korkach w mieście, tłumach ludzi, hałasie… Po tylu tygodniach w spokoju czyłam się jak jakiś dzikus.

Mała Polka i wieeelka ciężarówa 😛
Dlatego, zgodnie z poleceniami Kiwi w Taupo, zrobiłam mój ostatni skok w bok.
Półwysep Coromandel to naprawdę cudne miejsce. Gratka dla serferów. Piękne plaże, po drodze zielone pagórko-górki.

Ptaszysko nie wygląda jakby było w humorze
Najlepiej wybrać się dookoła półwyspu, żeby zobaczyć wszystko. Nie ważne czy zacząć z prawej strony, czy z lewej. Tur dookoła półwyspu nie zajmuje wiele czasu.
Cooks Beach

Pierwszym przystankiem na Coromandel była kopalnia złota w Waihi. Kopalnia odkrywkowa robi wrażenie, a jeszcze większe wrażenie robi gigantyczna ciężarówka 🙂 Taka mała Polka i wieeelka ciężarówka 😛
Prom?

Noc spędziłam na Cooks Beach, pod namiotem. Niestety kemping był opustoszały, wszelako sezon powoli dobiegał końca. To był dokładnie taki kemping jakich należy unikać. Drogi (24$), wielki kemping z bzdurami typu basen….

Przeprawa promem do Whitianga

Następny dzień to już 5-minutowa przeprawa promem o poranku, reszta półwyspu i postój w Thames, uroczym starym miasteczku. Z przyjemnością chodziłam z aparatem między starymi fasadami budynków. Nie ma jak patyna czasu na budynkach, człowiekowi od razu chce się fotografować 🙂

Whitianga

Na kolację były najlepsze smażone przegrzebki i ostrygi z piwem. Najlepsze jak do tej pory 🙂 Ścieżką dźwiękową do owoców morza był skrzek mew kt

Klimatyczne miasteczko Thames

Noc spędziałm w centrum Thames w hostelu (27$), nie powiem zaczęło mi się już robić tochę smutno, trzeba będzie kończyć…

Rano, gdy szukałam idealnego miejsca do łapania autostopa trafiłam na warsztat maoryskich rzeźbiarzy. Nie mogłam odpuścić. Wetknęłam mój wścibski nos do środka i zapytałam, czy mogę pobuszować z aparatem. Jasne, że mogłam, moim biletem wstępu był szeroki uśmiech i wielki plecak 🙂

Fish and chips, a w tym przypadku przegrzebki i ostrygi 🙂

Teraz już nie ma wymówek, pozostaje mi tylko dostać się do Auckland (skonfrontować się z wielkim miastem).