Routeburn Great Walk we Fiordlandzie

0
2103
Rate this post

Dawno nie byłam we Fiordlandzie. Ostatnia moja wizyta w tym rejonie (a dokładniej szlak Milford Great Walk) skończyła się serią katastrof, co nie znaczy, że nie było tam pięknie 🙂

Show time 🙂

Jak każdy Great Walk, również Routeburn jest bardzo popularny i ze znalezieniem noclegu może być problem. Szczególnie z chatkami. Daletego trzeba bukować z wyprzedzeniem, lub czekać na okazję… sprawdzać co chwila, czy ktoś nie zrezygnował. Można też przejść cały szlak w jeden dzień, bez bawienia się w noclegi. Ja wybrałam opcję drugą 🙂

Na szczycie Key Summit
Widok ze na Darren Mauntains
Routeburn Track to 32 km wiodące z Glenorchy (niedaleko Queenstown) do The Divide (leży na trasie z Te Anau do Milford Sound).

Omszony szlak
A po drodze było mnuuuustwo paproci, mchu, porostów…
Po drodze są 4 chatki i 2 kempingi. Chatki są zdecydowanie na wypasie 🙂 Ale jeśli człowiek płaci 54$ za noc to i mu się należy 🙂 W standardzie jest woda w kranie, gaz, normalne toalety… i kąpiel w jeziorze polodowcowym.

Earland Falls

Mój trekking zaczął się trochę w biegu… kogo ja próbuję oszukać? to był chaos 🙂 Nocleg w Mackenzie Hut zarezerwowałam w ostatnim momencie. Nie odebrałam biletów w Queenstown jak napisali w mailu. Na szczęście, nie było z tym problemu, wystarczył wydruk maila potwierdzającego (zdecydowana większość piechurów tak zrobiła, część pokazała potwierdzenie na smartphonie). Trochę mi się przyspało z rana, a że z Wanaka do The Divide jest 4,5 godziny, to zaczęłam o 11. Zapomniałam wziąć ze sobą mapę, więc wiedziałam tylko mniej więcej co i jak. A teraz się pośmieję sama z siebie… mapę sobie odtwarzałam z pamięci w odwrotnej kolejności (od strony Glenorchy), wszystko się mieszało. Goniłam jak szalona bo myślałam, że mam zdecydowanie więcej do przejścia. Tyle dobrze, że gdy jest piękna pogoda, szlak jest tak dobrze opisany po drodze i utrzymany, że ślepy mógłby go przejść 🙂 Ale jednak zachęcam do zabrania ze sobą mapy, jak już nigdy nie zapomnę 🙂

Chatka… ale nie dla nas 🙂
Szlak wije się wśród lasu deszczowego. Dookoła sam mech, porosty, paprocie i bardzo stare bukowe drzewa (400-600 letnie beech tree). Im wyżej wchodzimy tym mniej jest buków, które zastępione zostają przez kanukowo-manukowy busz.

Mackenzie Hut
Dom strażnika

Wkaraczając do tego starego lasu od razu odetchnęłam. Nie ważne ile kilometrów mam przed sobą, nie ważne nic, nareszcie jestem w prawdziwym lesie. Bo las jest tym, czego mi brakuje w Nowej Zelandii. Nie chodzi o to, że nie ma lasów. Lasy są, ale zwykle plantacje z sosną, a mi brakuje PRAWDZIWEGO LASU 🙂

Ożeźwiające Lake Mackenzie

Po drodze są dwa dodatkowe szczyty i zachęcam do ich zdobycia. Szczególnie Key Summit jest warty wejścia. Na szczycie mamy naprawdę dobry widok na góry Fiordlandu, jeziorka oraz unikatową florę.

Będzie do albumu, bo…
…bo lot helokopterem z Routburn Track nie zdaża się codzień 🙂

Po zejściu z Key Summit natrafiamy na pierwszą chatkę przy Lake Howden. A potem szlak wspina się do góry. I po 4-5 godzinach napotykamy na chatkę. Wygląda naprawdę okazale i luksusowo… to nie nasza chatka 😛 To jest chatka dla osób, które wykupiły opcję z przewodnikiem, jedzeniem i goracym prysznicem 🙂 Nasza chatka jest trochę dalej.

19.30, czas na mowę
strażnik Clive w żywiole

Mackenzie Hut może nie ma kucharza, baru i prysznica, ale ma za to klimat i najzabawniejszego strażnika jakiego przyszło mi poznać. Clive Rule zdecydowanie po 24 latach w tym miejscu ma coś do powiedzenia. Wszystko z dużym przymrużeniem oka 🙂 Pierwszy raz nie opuściłam tradycyjnej mowy strażnika o 19.30. Rechotałam wraz z innymi, gdy Clive czarował historyjkami o Bear Gryllsie i gdy zaznajamiał nas z instrukcją w razie pożaru, która kończyła się słowami: „…a gdy wszyscy już będą na zewnątrz, będziemy stali i patrzeli jak chatka płonie…” 🙂

Nocne niebo nad Routeburn Track …na dole migoczą świąteczne światełka na chatce strażnika

Najlepszą rzeczą w noclegu przy Mackenzie Lake jest opcja pływania w lodowatych wodach jeziora 🙂 Przebierać rękami i nogami w takich okolicznościach przyrody… Jeszcze nigdy nie czyłam się na szlaku taka czysta 🙂

Na szlaku skoro świt
Hollyford Valley

Co do wspólnych sal sypialnych… znow trafiłił mi się nocny koszmar. Gdy już wszyscy wyłączyli czołówki i zaszyli się w śpiworach do sali wszedł Darth Veder. Przez parę minut słuchaliśmy jak starszy gość walczył o każdy oddech, a potem jak próbował wgramolić się na piętrową pryczę… znów czegoś zapomniał w plecaku na ziemi… znów się gramolił na górę… zachciało mu się iść do toalety… znów się gramolił na górę…  Jak dobrze, że nocne niebo miało coś do powiedzenia, bo część gramolenia się Dartha Vedera spędziłam buszując na zewnątrz, robiąc zdjęcia 🙂

Gdzieś tam majaczy Martins Bay i Morze Tasmana

Po burzliwej nocy, skoro świt, ruszyłam na szlak. Pierwszy raz mi się zdarzyło być pierwszą na szlaku zostawiając wszystkich jeszcze w śpiworach. Słońce jeszcze długo nie opromieniło doliny. Szlak przez dłuższy czas zygzakiem wspinał się w górę, potem trawersował zbocze góry, by po paru godzinach przeciąć Harris Saddle.

Widok na Harris Saddle
Harris Saddle i schroniska pod Conical Hill

Na przełęczy  są dwe chatki, w których najlepiej jest zostawić plecak, by „na lekko” zdobyć Conical Hill. Chatki byłyby świetnym miejscem na nocleg, niestety nocleg w tym miejscu jest zabroniony.

Ze szczytu Conical Hill
Polka na Routeburn Track
Trasa na i z Conical Hill to kwestia 1-2 godzin. Na lekko człowiek biegnie niczym kozica. Ze szczytu, jeśli pogoda pozwala można zobaczyć: Hollyford Valley, Lake McKerrow, Martins Bay, a nawet Morze Tasmana 🙂

Lake Harris

A potem znów plecak na grzbiet i od tego momentu będzie tylko w dół do Routeburn Falls, Routeburn Flats i końca szlaku. Jako, że zdecydowana większość piechurów zaczyna szlak od Glenorchy (a raczej 27km od Glenorchy), to od tej strony, na szlaku tworzą się kolejki. Dobrze jest więc ich minąc, zbiegając w dół 🙂

Widok z Routeburn Falls. Dolina otoczona Humboldt Mountains
Routeburn Falls Hut… na wypasie

Ten szlak jest jednym z Great Walks, nie oznacza to, że jest lepszy, wspanialszy, piękniejszy od „zwykłych” szlaków. Oznacza to, że chatki są w wyższym standardzie, szlak będzie lepiej utrzymany, czyli bardziej dostepny nawet dla średnio zaprawionych.

Las bukowy
Czy Routeburn Track jest wart przejścia? Trochę się spociłam, więc mi się podobało 🙂