Długo chorowałam. Następnie czekała mnie długotrwała rehabilitacja. Byłam słaba, obolała i w sumie chciałam tylko, by wszyscy zostawili mnie w spokoju. Kiedy myślałam o rehabilitacji i ciężkiej pracy, która mnie czekała, chciało mi się płakać.
W efekcie mój rehabilitant wymyślił, że najlepszym środkiem do zdrowia byłaby turystyka rowerowa. Połączyłabym odpowiedni ruch z przeżywaniem czegoś przyjemnego oraz zyskałabym potrzebną mi kondycję. Uznałam, że jest to głupi pomysł. W jaki sposób turystyka, rower, ruch i wysiłek miałyby mi pomóc w dochodzeniu do zdrowia? Chyba tylko taka, kiedy wożono by mnie w różne miejsca, nie oczekując ode mnie żadnego działania.
Ale mój rehabilitant nie poddawał się i powoli przekonywał mnie o zaletach roweru. W końcu postanowiłam spróbować. Na początki to były krótkie wypady, ale po jakimś czasie śmiało można było powiedzieć, że jest to prawdziwa turystyka, a ja rzeczywiście poczułam się lepiej. Poprawiłam kondycję, a przy okazji poczułam się znacznie lepiej.